Żegnaj, świecie. Witaj, Thedas

Nie będę oryginalny. Ale trudno nim być, skoro ekipa BioWare naprawdę się postarała. "Dragon Age: Inkwizycja" jest wszystkim, czego obecnie po grze mogą spodziewać się fani RPG-ów. No dobrze,
Nie będę oryginalny. Ale trudno nim być, skoro ekipa BioWare naprawdę się postarała. "Dragon Age: Inkwizycja" jest wszystkim, czego obecnie po grze mogą spodziewać się fani RPG-ów. No dobrze, trochę zasobów oryginalności we mnie pozostało. Wciąż bowiem uważam, że "Dragon Age II" jest najlepszym tytułem w serii i jedną z najlepszych gier RPG ostatniej dekady. Ale wynika to wyłącznie z faktu, że w dwójce dostałem wydestylowaną wersję tego, co w gatunku tym lubię najbardziej, czyli skupienie się na literach RP, a nie na G. W "Inkwizycji" fabuła jest równie rozwinięta, a możliwości tworzenia skomplikowanego bohatera wydają się na pierwszy rzut oka nieograniczone (choć oczywiście jest to złudzenie). Różnica polega jednak na skali. "Inkwizycja" to gra gigantyczna! Poza bogactwem związanym z głównym wątkiem fabularnym oferuje całą masę dobra w postaci misji dodatkowych. Dzięki nim czas spędzony w świecie Thedas liczyć będziecie w dziesiątkach, jeśli nie setkach godzin. Zanim więc zasiądziecie do gry, pożegnajcie się z rzeczywistym światem, bo szybko do niego nie wrócicie.



BioWare spełniło swoje "groźby" i stworzyło jedną z najbardziej rozległych gier RPG. Nie mamy tu co prawda do czynienia w sensie stricte z otwartym światem. Twórcy zachowali podział na "Mapę świata" i mapy regionów (te oczywiście często dzielą się na jeszcze mniejsze mapki i plany). Ale są to jedynie rozwiązania techniczne, dzięki którym utrzymana została jedność serii. W praktyce nie ma to większego znaczenia. "Dragon Age: Inkwizycja" obfituje w bogactwo lokacji i misji. Miejscami można wręcz czuć się przytłoczonym tym, co gra oferuje nam do zrobienia czy odwiedzenia. Co więcej, twórcy postarali się, by wszystko tutaj wyglądało po prostu pięknie. Ferelden nigdy wcześniej nie był tak wspaniały i majestatyczny. Wiele z regionów zapierać będzie dech w piersiach. Gwarantuję Wam, że często nie będziecie nawet potrzebowali pretekstu w postaci nic nieznaczącej misji poszukiwania zaginionej owcy, by wybrać się w jakiś urokliwy zakątek Thedas. Swoją drogą, szkoda, że nikt nie wpadł na pomysł stworzenia zadania polegającego na wytyczaniu szlaków turystycznych.



Ci, którzy narzekali na brak różnorodności misji w "Dragon Age II", tym razem nie będą mogli twórcom nic zarzucić. Oczywiście większość zadań ma typowy charakter "znajdź, zanieś, zabij". Ale i one nie zawsze są tak proste, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Szczególnie, jeśli związane są z głównym wątkiem fabularnym. Zdarza się, że bezpośrednie dążenie do osiągnięcia celu może nie być jedynym wartym rozważenia. Przez ignorowanie alternatyw rodzić się będą czasem całkiem ciekawe konsekwencje (jak na przykład zniknięcie niektórych z bohaterów). W "Inkwizycji" mamy też trochę misji innego rodzaju, wymagających chociażby skorzystania z wyobraźni przestrzennej. Podoba mi się też to, że twórcy zwiększyli nacisk na zdobywanie zasobów naturalnych. W niektórych grach RPG zbieranie ziół bywało zajęciem bezsensownym, ponieważ większość tego, do czego się one nadawały, można było bez trudu zdobyć innymi metodami.



Ale "Dragon Age: Inkwizycja" oferuje coś więcej. Sednem gry jest to, że nasz bohater jest przywódcą organizacji, której wpływy wraz z rozwojem gry będą rosły, kształtując przyszłość wszystkich krain Thedas. Aby to pokazać, stworzono w "Inkwizycji" zupełnie nowy mechanizm rozgrywki związany z salą narad. To przy znajdującym się tam stole podejmujemy misje, w których często nie będziemy osobiście brali udziału, lecz które mimo wszystko wpływać będą na organizację przez nas dowodzoną. I choć stanowią one integralną część "Inkwizycji", chwilami można odnieść wrażenie, że jest to druga gra i że ktoś kiedyś na tym pomyśle mógłby stworzyć całkiem udany samodzielny tytuł.



Jak już wcześniej wspomniałem, "Dragon Age: Inkwizycja" to przede wszystkim doskonała historia. Akcja rozpoczyna się w okresie, kiedy Thedas pogrąża się w chaosie. Templariusze zrzucili zwierzchność Boskiej. Magowie się zbuntowali, doprowadzając do rozwiązania Kręgów. W Orlais wybuchła wojna. Ale wszystko to blednie wobec wydarzenia, które stanowi start "Inkwizycji". Oto bowiem spotkanie ostatniej szansy zamienia się w rzeź. Magiczna eksplozja zabija wszystkich zebranych, w tym samą Boską. Zasłona rozdzielająca Pustkę od naszego świata została przerwana. Wyłom rozprzestrzenia się i ludzie obawiają się, że nadciąga apokalipsa. To tragiczne wydarzenie przeżył tylko jeden człowiek (albo elf, krasnolud lub qunari) – bohater, w którego się wcielimy. W niewytłumaczalny sposób jest on powiązany z wyłomem i może go zamknąć. Reszta zależy już wyłącznie od gracza. Bowiem "Inkwizycja" w dużej mierze skupia się na konsekwencjach decyzji naszego bohatera. W tym celu zrezygnowano na przykład z graficznej prezentacji stosunku innych ważnych postaci do Inkwizytora. Zamiast tego musimy po prostu bazować na intuicji i bacznie obserwować pojawiające się komunikaty. To doskonały pomysł, który skończył z łatwym manipulowaniem tym wskaźnikiem. Swoją drogą, zalecam kombinowanie ze składem drużyny. Bardzo często rozmowy prowadzone przez jej członków są bardziej atrakcyjne niż misje, jakie akurat się wykonuje. Mnie całkowicie zaskoczył fakt, że moim ulubionym składem była Sara, Blackwall i Dorian. Słuchając ich przekomarzań, bawiłem się wyśmienicie.



Jeśli obawiacie się, że bez znajomości poprzednich części pogubicie się w fabule "Dragon Age: Inkwizycji", mam dla Was dobrą wiadomość. Gra została tak pomyślana, by wszystko było zrozumiałe, nawet jeśli jest to pierwsza rzecz z cyklu, którą macie w rękach. Oczywiście zachęcam do sięgnięcia po poprzednie części, bo po prostu są to dobre gry. Ponadto ich znajomość, jak również innych form narracyjnych osadzonych w świecie "Dragon Age", jeszcze bardziej uprzyjemni Wam rozgrywkę. Weźmy na przykład postać Cole'a, jednego z potencjalnych towarzyszy. Jego historię dokładnie poznaliśmy w powieści "Rozłam". W tejże książce ukazano również kulisy secesji templariuszy i początek wojny domowej w Orlais. Z kolei ci, którzy oglądali animację "Dragon Age: Dawn of the Seeker", będą mogli nieco inaczej spojrzeć na początkowe sceny, w których o losie bohatera decyduje Kasandra. W filmie pokazano, jak swego czasu znalazła się w podobnej sytuacji, gdy wplątana została w konflikt templariuszy i magów krwi i stała się główną podejrzaną, za co groziła jej śmierć.



Dla mnie, jako fana całej serii "Dragon Age", absolutnie najlepszym "gadżetem" okazało się Dragon Keep. Dzięki niemu zyskałem niemal nieograniczone możliwości gry w "Inkwizycję". Bez konieczności ponownego przechodzenia "Dragon Age: Początku" i "Dragon Age II" mogę zmieniać kluczowe decyzje i sprawdzać, jak wpłynie to na grę (np. zobaczyć, jak wytłumaczą śmierć Leliany, skoro w "Inkwizycji" jest cała i zdrowa).

Nowe dziecko BioWare nie jest pozbawione wad. Na szczęście większość z nich ma niewielkie znacznie dla rozgrywki. Nie przypadł mi na przykład do gustu wygląd niektórych czarów. Brakuje mi też możliwości posiadania przez jedną postać dwóch broni, ponieważ zazwyczaj grywam magiem, który w wolnych chwilach lubi pomachać mieczem. Trochę dziwne było też to, że grupki osób generowały "pole siłowe", które wymuszały na mnie obchodzenie ich. Jedną zamianę uważam jednak za spory problem: to brak możliwości rozdzielania punktów pomiędzy współczynniki takie jak siła, wytrzymałość itp. Wiem, że teraz jest taka moda. Mogę nawet zrozumieć kryjącą się za tym filozofię (współczynniki zależne są od tego, co robi bohater, czyli jak rozwija swoje umiejętności). Niemniej ciężko było mi się przyzwyczaić do tego braku i, szczerze mówiąc, wolałem nie zaglądać do zakładki prezentującej szczegółowe informacje na temat poszczególnych wskaźników i ich modyfikatorów.



Co do samej walki, szczerze mówiąc, nie mam większych uwag. Jest jej bliżej do tego, co widzieliśmy w dwójce, więc zdaję sobie sprawę, że niektórzy mogą zarzucać twórcom zdradę pecetowej tradycji RPG-ów, ale ja kompletnie nie podzielam tego zdania. Podobał mi się też wygląd taktyczny. Tak naprawdę przydaje się on do walki ze smokami czy innymi poważniejszymi przeciwnikami. Ale mi sprawiał wystarczająco wiele frajdy, by korzystać z niego nawet przy mniej istotnych potyczkach. Wiem, że nie jest to powszechna opinia. Wydaje mi się jednak, że wynika to raczej z osobistych preferencji graczy (do których każdy z nas ma prawo), a nie z jakiegoś niedopatrzenia ze strony BioWare.

Niezależnie od tego, jak można oceniać poszczególne elementy gry, "Dragon Age: Inkwizycja" jako całość zasługuje na głosy zachwytu i gromkie brawa. Twórcy mocno podnieśli poprzeczkę konkurentom i zapewnili fanom wiele godzin ekscytacji.
1 10
Moja ocena:
9
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
BioWare, dzięki klasykom takim jak "Wrota Baldura", "Neverwinter Nights" czy "Star Wars: Knights of the... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones